Złotolitki wiodą prym pod względem piękna i wdzięku. W naszym kraju żyje ich blisko 80 gatunków i wszystkie w mniejszym, bądź większym stopniu, wyróżniają się pięknymi, metalicznie błyszczącymi barwami. Niech nas one jednak nie zwiodą. Choć piękne, to złotolitki postępują w mało elegancki sposób. Trudno bowiem inaczej mówić o podstępach czy włamaniach, a właśnie takie zachowania, są dla nich chlebem powszednim.
Systematyka
Rodzaj Chrysis liczy w naszym kraju około 30 gatunków. Ich rozpoznawanie jest niestety bardzo trudno i ze zdjęć często niemożliwe. Pierwotnie nie planowałem oznaczać swojego gatunku, ale, coś mnie podkusiło by zajrzeć do klucza i… doszedłem do wniosku, że mój gatunek to właśnie Chrysis fulgida. Dlaczego właśnie ona? O tym w opisie wyglądu.
Wygląd
Złotolitka lśniącobrzucha to całkiem spora złotolitka osiągająca od 8 do 12 mm. Podobnie jak w przypadku innych złotolitek, całe jej ciało jest pokryte grubą, a do tego mocną kutykulą, która jest niczym pancerz. Dodatkowo, są w niej zawarte półprzeźroczyste struktury kutykularne, która wykorzystując różne zjawiska fizyki sprawiają, że ich ciała mienią najróżniejszymi kolorami. W przypadku naszej złotolitki jej głowa, tułów (wraz ze znajdującymi się na nim nogami) oraz pierwszy segment odwłoka jest niebiesko-zielony. Kolejne segmenty odwłoka są różowe, zaś trzeci segment dodatkowo ze złotym połyskiem. Co ciekawe, mamy tutaj ładnie zaznaczony dymorfizm płciowy. U samca na wierzchu drugiego segmentu odwłoka mamy wyraźną plamę tego samego koloru co pierwszy segment. U samiczki oczywiście tej plamki brak.
Pierwszą cechą rozpoznawczą tego gatunku jest fakt, że pierwszy segment odwłoka ma taką samą barwę jak głowa i tułów. Drugą są natomiast cztery ząbki, znajdujące się na dolnej krawędzi czwartego tergitu odwłoka (tergit, czyli wierzchnia płytka segmentu odwłoka). Jeśli obie te cechy się zgadzają, znaczy, że to właśnie ten gatunek. Cieszę się więc, że mam także ujęcie tylnej części odwłoka, gdzie ładnie te ząbki widać.
Gdzie ją można spotkać?
Ten gatunek jest pospolity na terenie całego kraju. Spotkać ją można w różnych środowiskach, wszędzie tam, gdzie występują gospodarze jej larw. Swój okaz znalazłem w Lesie Miejskim Olsztyna.
Tryb życia
Złotolitki to owady które widuje bardzo często. Mimo to, choć prowadzę ten blog już kilka lat, pokazuje wam pierwszą z nich dopiero teraz. Powód jest taki, że te owady są bardzo trudne do sfotografowania. Najbardziej aktywne są w słoneczne dni. Wówczas są jednak bardzo ruchliwe i przez to niechętne do pozowania. Mi się o tyle poszczęściło, że przyłapałem ją podczas czyszczenia swojego odwłoka i skrzydełek. Dorosłe owady chętnie odwiedzają kwiaty, jednak znacznie częściej możemy je spotkać w pobliżu gniazd gospodarzy ich larw. Samiczki złotolitek są bowiem niczym kukułki. Wyszukują gniazda innych błonkówek, po czym włamują się do nich, by podrzucić własne jajeczka. W zależności od gatunku mogą działać na dwa sposoby. Albo składają swoje jajeczka do komór jajowych gospodarza gniazda i czym prędzej dają nogę, albo też czynią to dopiero wtedy, gdy larwy gospodarza są już bliskie przepoczwarczenia się. Ten drugi wariant ma dość sporego plusa, gdyż samica nie ryzykuje, że nakryje ją właścicielka gniazda. A co, jeśli taki pechowy scenariusz przydarzy się samiczce, która wybrała tą pierwszą wersję? Cóż… złotolitka w zasadzie nie ma możliwości aktywnej obrony. Wprawdzie złotolitki posiadają żądło, ale u większości z nich jest ono w zaniku i niespecjalnie nadaje się do obrony. Z tego też względu mogą stosować jedynie obronę bierną. I tutaj przydaje się ich „opancerzenie.” Wiele gatunków złotolitek w sytuacji zagrożenia podkurcza swoje nogi i przyciska ciało do gruntu. W ten sposób złotolitka tworzy z samej siebie tarczę, która świetnie się sprawdza jako obrona przed żądłem atakującej błonkówki. Podejrzewam, że kiedy właścicielka gniazda się zmęczy i na moment odpuści, złotolitka dostaje szanse na to, by dać dyla.
Wracając jednak do naszego gatunku… który wariant wybiera Chrysis fulgida? Niestety nie mam pojęcia. Nigdzie nie znalazłem dokładnych danych na ten temat. Wiem natomiast, że jej ofiarą padają gniazda os z podrodziny kopułek (np. z rodzaju Odynerus i Symmorphus), a także grzebaczowate (Crabronidae), głównie z rodzaj Crabro. Rzadziej zdarza jej się wybierać dziko żyjące pszczoły (jeśli już, to z rodzaju Osmia). No dobrze, załóżmy że nasza złotolitka wybierze pierwszy wariant i podrzuci jajeczka do komory jajowej larw gospodarza. Co dalej? Tutaj larwy złotolitek mają naprawdę ogromne pole do popisu, a ich zachowania są bardzo różne. Mogą one zależeć np. od tego, czy ich matka wybrała gniazdo dzikich os lub Crabronidae, czy jednak dzikich pszczół. W przypadku tego pierwszego wariantu, jeśli larwa wylęgnie się przed larwami gospodarza, wówczas zjada najpierw je, a dopiero potem zabiera się za zgromadzone przez samicę osy zapasy. Kiedy natomiast zdarzy się tak, że to larwy gospodarzy wylęgną się pierwsze, a dopiero później larwy złotolitki, wówczas te drugie grzecznie współżyją razem z larwami gospodarza i razem z nimi żerują na zgromadzonych zapasach. Dopiero kiedy te się skończą, larwy złotolitki zmieniają się w żarłocznych zabójców i pożerają larwy, po czym przepoczwarczają się. Sytuacja komplikuje się dużo bardziej, kiedy larwom złotolitek przychodzi się rozwijać w gniazdach pszczół. Dlaczego? Ponieważ larwy złotolitek są mięsożerne. W gniazdach os i Crabronidae nie ma z tym problemu, gdyż larwy mogą pożreć nie tylko jaja lub larwy gospodarza, ale także zgromadzone zapasy w postaci sparaliżowanych owadów lub pająków. W przypadku pszczelich gniazd jest z tym kłopot, ponieważ pszczoły gromadzą jedynie pyłek i nektar. Co wtedy? Część larw złotolitek po prostu wyczekuje, aż ze złożonych przez gospodarza jajeczek wylegną się larwy, które następnie tuczą się tak bardzo, że w końcu warto na nie napaść, pożreć je i najeść się wystarczająco, by móc się przepoczwarczyć. Badacze podejrzewają również, że co niektóre larwy złotolitek wcale nie muszą cierpliwie głodować i w międzyczasie, mimo wszystko, mogą podjadać zgromadzony pyłek.
Cóż, wszystko to brzmi brutalnie, ale… tak to już jest w naturze, że piękno często idzie w parze z prawdziwą bestią. Same złotolitki zaś są bardzo ciekawymi i do tego pięknymi owadami, wartymi głębszych obserwacji, bo i ich zachowania są naprawdę ciekawe.
przepiękny owad. Widuję je w miarę regularnie, ale nawet nie marzę o tak dobrych zdjęciach. Nie dość, że prędko latają, to jeszcze są mocno nerwowe, o czym zresztą wspomniałeś.
Kolorki wyszły fantastycznie. Niby pospolita, ale ja jej dotąd nie spotkałem.
robisz naprawdę fantastyczne zdjęcia a co mi się bardzo podoba, każde zdjęcia „żyjątka” jest podpisane co do gatunku. Swoją drogą w makro te owady wyglądają naprawdę fajnie, są takie kolorowe. Dla mnie jest to nowość że niby „zwykły” owad a można o nim tyle ciekawych rzeczy napisać i stworzyć dość długi artykuł.
I to podpisane prawidłowo, zwykle własnymi siłami. Najlepszy polski blog o owadach. Zdecydowanie.
Upolowałam podobnego dziada 🙂 ale nie jestem pewna czy to jest właśnie to 🙂 https://www.facebook.com/photo.php?fbid=812053648851103&set=p.812053648851103&type=1&theater
Tak wiem, nazwałem ję pszczołą i to dwa razy ale uratowałem złotolitkę:
To ona czy coś bardzo podobnego?
własnie mam ją na balkonie od 3 dni gdzie spoja słodką wydzielinę z roślin. Nigdy wczesniej jej nie widziałam, a niby taka pospolita 🙂