12 comments on “Odontomyia ornata – „żołnierska krew”

    • Cztery zmróżki to całkiem ładny wynik… i to w dodatku dwie, których sam na oczy jeszcze nie widziałem (a przy takiej Beris clavipes też bym pewnie początkowo nie skojarzył rodziny). Osobiście, prócz tych dwóch u mnie na blogu,spotkałem znacznie więcej zmróżek. Pomijając pospolite zieonuchy czy Oplodontha viridula, miałem do czynienia z Odontomyia tigrina, czy też z Striatomys chameleon, chodź z tą drugą to dość dawne dzieje były. W tym roku chyba będę musiał spróbować poszukać kolejnych gatunków, bo jednak zmróżki mają w sobie to coś, a i wiele z nich to cenne, entomologiczne rarytasy 😀

      • Po Twoich słowach jestem jeszcze bardziej dumna ze swojej kolekcji. 🙂
        Zauważyłeś, że u większości zmróżek ze scutellum wystaje coś na kształt kolców? Chyba u żadnej innej rodziny tego nie ma. Więc jak są kolce – sprawa ewidentna.
        Ano, muchy z tej rodziny są naprawdę wyjątkowe i chętnie bym spotkała ich więcej, podobnie jak Ty. Od wiosny będziemy szukać. 🙂

        • Tak, te kolce wyrastające z scutellum to cecha charakterystyczna wielu zmróżkowatych, chociaż u różnych gatunków bywają różnie rozwinięte i nie zawsze dobrze widoczne (np. u mojego wcześniejszego zmróżka, kolce są obecne, ale zasłaniają je liczne włoski i przez to trudniej je dostrzec). Swoją droga, chyba będę musiał o nich dopisać przy artykule o Odontomyia ornata, bo z tego co widzę, pominąłem ich kwestię.
          Zdecydowanie, trzeba ich poszukać, bo kto wie, co może się trafić. Ja np. do tej pory nie spotkałem żadnej zmróżki z rodzaju Oxycera, więc wypadało by to nadrobić 😀

        • Tak, oczywiście, ale jeśli już widać kolce, to przynależność rodzinna staje się jasna. 🙂
          Nie wiem, czy wszystkie Oxycery lubią to samo środowisko, ale swoją spotkałam przy leśnej drodze, w miejscu mocno zarośniętym drzewami i ogólnie cienistym. Słońce tylko miejscami przebijało sie przez liście – i w takiej plamie słonecznej, na niskiej roślinie, siedziała ona. 🙂

        • Dokładnie tak 😉
          Cenna wskazówka z tą Oxycerą, więc na pewno będę zwracał uwagę na takie miejsca. Zmróżkowate ogólnie lubią sąsiedztwo wody i z tego co czytałem, z Oxycera jest dość podobnie, więc jakby to połączyć z jakimś leśnym bajorkiem, t szanse mogą jeszcze wzrosnąć. Trzeba się będzie rozejrzeć za takimi miejscami w okolicy 😀

  1. Jak mi opowiadał Bogusław Soszyński który swoje lata ma a wiec dysponuje szersza perspektywa, stratiomidy przez długi okres względnej suszy, jaką miała w Polsce miejsce w latach 80tych były w odwrocie. Nawet pospolite gatunki, takie jak zbrojka ciężko było spotkać. Do dziś odbudowują dawna świetność. Opornie to idzie. Takie Sargusy prawie wyginęły.
    Ciekaw jestem, czy ornata spotykasz na wielu, czy też na jednym stanowi sku…

    • Ano właśnie i teraz co ciekawszych zmróżek to ze świecą szukać ;/
      Ornata trafiły mi się tylko na jedynym stanowisku, a po za nim nigdzie indziej się z nią nie spotkałem.

      • Przepraszam za grafomanię w poprzednim komentarzu. Pisałem z tabletu, który na dodatek za mnie kończył słowa. Koszmar.
        Z wieloma gatunkami jest tak, ze występują na południu, lub na północy – a u mnie w centrum są bardzo lokalne, lub nie ma ich wcale. Z tego co słyszałem, akurat w twoich rejonach szanse na rzadkie lwinkowate są naprawdę spore. Tak więc, warto zajrzeć na torfowiska, czy baldachowiska w pobliżu zbiorników wodnych. Powodzenia

        • Z reguły nie zwracam szczególnej uwagi na pisownie, także nic nie szkodzi (wprawdzie nie z tableta, ale czasem z komórki coś pisze i mam podobną sytuację, także znam ten ból 😉
          Ano właśnie, czasami zazdroszczę tym z południa ciekawych gatunków, których u mnie brakuje, no ale… skoro u mnie z tymi zmróżkami jest tak ciekawie, to będę ich szukał, może i coś się ciekawego trafi 😉

  2. Pingback: 153 – Lwinkowate ufo (Stratiomyidae) | Oczy W Oczy

Dodaj komentarz