No dobrze, nadszedł czas by opowiedzieć o tej bardzo ciekawej muszce. Bujanki potrafią bowiem zaciekawić nie tylko swym niezwykłym wyglądem, lecz także niezwykłymi zachowaniami, które na pewno warto bliżej poznać.
Systematyka i wygląd
Bujanka większa należy do rodziny bujankowatych (Bombyliidae) i jest jedną z 12 przedstawicielek swego rodzaju w naszym kraju. Większość z nich jest do siebie bardzo podobna i wcale nie tak łatwo je odróżnić od siebie. Nasza bujanka, jest z pewnością najbardziej znana z nich wszystkich i stosunkowo łatwa w rozpoznaniu.
Ta średniej wielkości muchówka, osiąga od 1,2 do 1,4 cm. Całe jej ciało jest charakterystycznie okrągłe i pokryte licznymi, gęstymi włoskami, nadającymi jej nieco „misiowatego” wyglądu. Na jej tułowiu znajduje się para skrzydeł, których przednia część jest brunatna, a także dość długie, ale cienkie odnóża. Wszystkie te cechy bledną jednak w porównaniu z tym, co bujanka posiada na swojej głowie. Tak, chodzi mi o ten groźnie wyglądający szpikulec. Na pierwszy rzut oka może przypomina kłujkę komara, jednak w rzeczywistości jest to długa ssawka, działająca na tej samej zasadzie, jak te, w które są wyposażone motyle i spełnia zresztą taką samą funkcję. Nie musimy się więc obawiać bujanki, gdyż dla ludzi jest zupełnie nieszkodliwa.
Gdzie ją można spotkać?
Spośród naszych wszystkich bujanek, tylko 4 z nich są gatunkami typowo wiosennymi, a bujanka większa jest jedną z nich. Obserwuje się ją już od marca i widuje gdzieś tak do końca kwietnia, a nawet później, zwłaszcza tam, gdzie zima przychodzi później (lub wówczas, gdy spóźnia się wiosna). Bujanka większa jest pospolita na terenie całego kraju. Spotyka się ją głównie na obrzeżach różnych lasów oraz w pobliżu dróg. Szczególnie licznie pojawia się w miejscach porośniętych przez kwiaty. Zdarza jej się również zalatywać na kwieciste łąki, a nawet do ogrodów.
Tryb życia
Bujanki są wyjątkowo ciepłolubnymi muchówkami. Z tego też względu, najbardziej aktywne stają się w pogodne, słoneczne dni. Wówczas można je zaobserwować, jak siadają na uschniętych liściach, by móc zażywać kąpieli słonecznych. Kiedy się chmurzy lub spada temperatura i wzmaga się wiatr, chowają się wśród uschłej roślinności, bądź w podziemnych dołkach i tam czekają, aż pogoda się poprawi.
Nasze bujanki są naprawdę świetnymi lotnikami. Opanowały w końcu niełatwą sztukę zawisania w powietrzu, co dla wielu innych owadów, często bywa wręcz nieosiągalne. Chcąca się pożywić bujanka, podlatuje do wybranego przez siebie kwiatka i zawisa przed nim, zbliżając do niego swoją pokaźną ssawkę. Wsuwa ją do środka, łapie się na chwile odnóżami za kwiatek (lub cały czas unosi się w powietrzu), tankuje do pełna, po czym wysuwa ssawkę i rusza w kierunku kolejnego kwiatka. Dzięki takiemu zachowaniu bujanka do złudzenia przypomina motyle z rodziny zawisakowatych, a niektórym może przynieść na myśl nawet tropikalne kolibry. Dlaczego jednak pożywiają się w taki, a nie inny sposób? Względy bezpieczeństwa rzecz jasna. Dzięki temu, np. czające się w kwiatach pająki kwietniki mają utrudnione zadanie przy ich łapaniu. Nic jednak nie ma w życiu za darmo. By móc zawisać w powietrzu, bujanka musi bardzo szybko machać swymi skrzydełkami, a to potrafi być naprawdę męczące. Dlatego właśnie, często sobie robią przerwy i dlatego też tak chętnie „doładowują” się promieniami słońca.
Bujanki zawisają w powietrzu nie tylko po to, by zdobywać pokarm. Samiczki wykorzystują tę umiejętność również do składania jaj. W jaki sposób? W iście bombowym stylu! Najpierw samice wyszukują gniazda zakładane przez pszczolinki. Kiedy im się uda, zawisają tuż nad nimi (a często nad różnymi zagłębieniami, które tylko je przypominają), podginają odwłoki i dosłownie strzelają w nie swymi jajeczkami. Bardzo wieloma zresztą. Jakby tego było mało, dużo wcześniej, samice przysiadają na ziemi i gromadzą ziarenka piasku, w specjalnych komorach, gdzie obtaczają nimi swoje jaja. Dzięki temu, w czasie ich… zrzucania, jaja są cięższe i łatwiejsze do ukrycia. W ten sposób powstają najprawdziwsze bomby… tyle, że biologiczne.
No dobrze, a co się dzieje później? Po jakimś czasie wylęgają się larwy. Są malutkie, mają około półtora milimetra. Z koloru są czerwono-żółtawe, a z wyglądu robakowate. Z przodu mają małą główkę, pośrodku tułów porośnięty długimi, sterczącymi szczecinkami, zaś na końcu znajduje się odwłok zaopatrzony w parę cienkich wyrostków. Jakby tego było mało, tak dziwaczna larwa jest również bardzo ruchliwa. Nie bez powodu. Larwy muszą szybko przeniknąć do gniazda pszczolinki, zwłaszcza wtedy, gdy „mamusia” spudłowała i trafiła jajem gdzieś obok wejścia. Kiedy już któraś larwa dostanie się do środka, wówczas zabiera się za konsumpcję. Na pierwszy ogień idą zapasy pyłku zgromadzone przez samicę pszczolinki dla swojego potomstwa. Trzeba przyznać, nie śpieszy jej się, gdyż pożarcie go zajmuje jej od 2 do 3 tygodni. Po upływie tego czasu linieje. Wtedy to, larwa zmienia swój wygląd na dużo bardziej… pędrakowaty. Wyrostki na jej ciele zanikają, a zamiast nich pojawiają się silne, ostre żuwaczki. I rozpoczyna się horror. Larwa, napada bowiem na larwy gospodarza i rozpoczyna ich długotrwałe wysysanie, które dużo bardziej przypomina pasożytnictwo, niż drapieżnictwo. Trwa to aż do chwili, gdy z larw pszczolinek nie pozostanie nic, prócz pustych oskórków. Po tym czasie larwa bujanki zmienia się w poczwarkę. Nie byle jaką zresztą, bo jej przód jest uzbrojony (!) w hakowate i kolcowate wyrostki. W tym stadium zimuje, zaś kiedy nadejdzie wiosna, wówczas poczwarka staje się niezwykle ruchliwa. Dzięki wspomnianym wyrostkom, toruje sobie drogę przez glebę, którą jest zasypane gniazdo. Dopiero kiedy znajdzie się na zewnątrz przeobraża się w dorosłego owada. Można więc powiedzieć, że bujanki to swego rodzaju kukułki świata owadów, tyle że dużo bardziej brutalne, zaś w formie larwalnej wręcz koszmarne.
Bujanka plamkoskrzydła (Bombylius discolor)
Tak, to jeszcze nie koniec. Mam bowiem dla was gratis w postaci drugiej bujanki, której zrobiłem kiedyś jedno zdjęcie. Na pierwszy rzut oka jest bardzo podobna do naszej bujanki większej, ale paradoksalnie, to właśnie plamkoskrzydła osiąga większe gabaryty i dorasta nawet do 16 mm. Pod względem ubarwienia jest dużo jaskrawsza, zaś na jej skrzydłach znajdują się liczne, czarne plamki, którym zawdzięcza swoją nazwę. Podobnie jak bujanka większa, występuje pospolicie na terenie całego kraju, często zresztą w jej towarzystwie, ale przyznam, że osobiście spotkałem ją tylko raz w życiu. Jej tryb życia jest bardzo zbliżony do tego u bujanki większej, więc nie będę się rozpisywał na ten temat.
Przyznam się, że pierwszy raz widzę tego owada. Te zawisanie przy posiłku jest chyba też charakterystyczne dla fruczaka gołąbka?
Niezwykle ciężka do sfotografowania, z raz mi się udało, a poza tym zawsze uciekała.. 😉
Bardzo sympatyczny owad, też ostatnio na nie poluję 🙂
fenomenalny owad… jak stworzony przez człowieka ;=). Nie widziałem jeszcze na żywo, a bardzo bym chciał to nadrobić.
Aja dopiero jak zobaczyłem to cudo nie wierząc własnym oczom postanowiłem to przeczytać. Nigdy nie słyszałem o takich owadach i pierwsze co pomyślałem to że komuś koliber z klatki uciekł. 🙂
Mialem wczoraj szczęście i natrafiłem u babci w ogrodzie na tego prześlicznego owada 🙂 dziwiłem się, bo pierwszy raz coś takiego napotkałem, latały 2 nad jakimś krzaczkiem, wisialy nieruchomo w powietrzu i co chwila uciekaly i wracaly, bardzo płochliwe :p probowalem zlapac heh. Bujanka jest słodziutka, taka śliczna że napatrzeć sie nie moge na zdj (bo w realu niestety nie mialem okazji sie dobrze przyjrzeć) 😉
Dzisiaj zrobiłem zdjęcie bujanki w ruchu, jest 23 wrzesień trzepotała tak szybko skrzydełkami że nie byłem wstanie określić czy była plamkoskrzydła