Powszechnie wiadomo, że spotkania z niektórymi stworzeniami, mogą być dla człowieka bardzo nieprzyjemne w skutkach. Praktycznie, gdzie się nie ruszyć, można zostać ukąszonym, użądlonym, użartym, poparzonym i uciętym. Jedne stworzenia gryzą nas w obronie własnej, inne robią to dla naszej krwi, będącej dla nich cennym źródłem białka. Mamy jednak to szczęście, że w naszym kraju praktycznie nie ma stworzeń, które bezpośrednio zagrażałyby naszemu życiu. Brak u nas śmiertelnie jadowitych pająków, skorpionów czy skolopendr. Zamiast nich, są natomiast zwierzaki, które mogą być dla nas dość dokuczliwe, boleśnie użądlić, lub też przenieść na nas jakieś choróbsko. Przyjrzyjmy się im bliżej.
Pająki
Jak już wspomniałem nie ma u nas śmiertelnie jadowitych pająków i skorpionów. Niektóre gatunki, mogą nas jednak boleśnie ukąsić, jeśli nieodpowiednio z nimi postąpimy. Pozwolę sobie teraz przedstawić niektóre z nich.
Kolczak zbrojny (Cheiracanthium punctorium) to pająk, którego ukąszenie może być dla nas najbardziej nieprzyjemne w skutkach. Może ono powodować długotrwały ból, gorączkę, dreszcze oraz osłabienie. Wszystko to, może utrzymywać się przez dobre dwa tygodnie. Nie jest to jednak coś, co może spowodować jakieś poważniejsze skutki, więc nie ma co panikować (panika jest zresztą nie wskazana, ponieważ może przyśpieszyć dostawanie się toksyny do krwi). Pająk tan, jest raczej rzadko widywany. Przede wszystkim możemy go spotkać na południu naszego kraju, gdzie zamieszkuje nasłonecznione łąki oraz nieużytki. Najbardziej, trzeba uważać na samice pilnujące młodych, ponieważ potrafią być naprawdę agresywne. Aktualnie nie mam jego zdjęcia, za to można go zobaczyć wpisując łacińską nazwę w Google
Dysdera crocata – oficjalnie pająk ten w Polsce nie występuje. Ze względu na to, że jest gatunkiem synantropijnym, istnieje jednak możliwość zawleczenia go do naszego kraju. Jego ukąszenie jest bardzo bolesne, zaś skutki porównywalne z tymi u kolczaka. Na szczęście prowadzi skryty, nocny tryb życia, więc raczej mało prawdopodobne byśmy go spotkali na swojej drodze. Z gatunkiem tym spokrewniony jest Dysdera erythrina oraz bardzo do niego podobny Harpactea rubicunda. Pająki te występują w naszym kraju, a ten ostatni nawet dość licznie. Dodatkowo dzięki potężnym szczękoczułkom, są wstanie bardzo boleśnie ukąsić, jeśli tylko poczują się zagrożone. I one jednak prowadzą dość skryte życie, więc nieprzejmował bym się nimi zbytnio.
Topik (Argyroneta aquatica) – wprawdzie nigdy nie słyszałem, by kogoś „dziabnął,” ale ukąszenie przez niego, może być podobno bardzo bolesne, więc lepiej nie brać go do ręki. Oczywiście sam z siebie nie jest agresywny, więc nie ma też powodów do tego, by się go obawiać i zaprzestać korzystania ze zbiorników słodkowodnych.
Tygrzyk paskowany (Argiope bruennichi) – o nim, oraz o jego jadzie miałem już okazje pisać u siebie na blogu. Dodam więc tutaj jedynie, że mimo nieprzewidywalnego działania jego jadu (od lekkiego zaczerwienienia do bolesnego obrzęku, w zależności od reakcji organizmu danego człowieka), pająk ten nie jest agresywny i absolutnie nie ma powodów do niepokoju.
Krzyżak ogrodowy (Araneus diadematus) – jest duży, wiec jego pazurki jadowe bez problemu mogą przebić się przez naszą skórę. Na szczęście jego ukąszenie – mimo że może być z lekka bolesne – nie jest niebezpieczne, zaś sam pająk nie wykazuje agresji. Z tego też względu nie ma powodów do obaw. To samo tyczy się spotykanego w domach kątnika domowego większego (Tegenaria atrica).
Kleszcze
To tyle jeśli chodzi o pająki. Dodam jeszcze, że większość z tych pająków jest zupełnie niegroźna, dopóki to my nie staniemy się dla nich zagrożeniem i o tym też warto pamiętać. Inaczej ma się sprawa z innymi pajęczakami, czyli z kleszczami. Te malutkie stworzenia potrafią być naprawdę poważnym zagrożeniem, a jako że możemy się na nie natknąć dosłownie wszędzie, trzeba na nie wyjątkowo uważać. Kleszcze to cwane bestie. Czyhając na swoje ofiary usadawiają się na spodniej stronie liści bądź źdźbeł trawy. Miejscami w których można je najczęściej spotkać, to skraje lasów oraz ścieżki wydeptane przez ludzi i zwierzynę. Od czasu do czasu lubią przesiadywać na gałązkach różnych krzewów, paprociach czy iglakach, ale nie dajmy się zwieść. Kleszcze żyją jednak nie tylko w lasach! Równie dobrze możemy je spotkać na łąkach, nieużytkach trawiastych, a nawet w parkach znajdujących się w centrach miast. A… byłbym zapomniał o tym micie, który krąży w różnych miejscach na temat polowań kleszczy.
Otóż żadne kleszcze nie skaczą na ludzi z drzew! Dorosłe kleszcze oczekują swych żywicieli na wysokości do 1,5 m. Ich postacie młodociane można natomiast spotkać w trawie oraz na niskich krzewach (w zależności od stopnia ich rozwoju). Skąd więc kleszcze biorą się czasami na naszych szyjach czy głowach? Po prostu tam doszły. Kleszcze to naprawdę sprytne stworzenia. Tak potrafią się poruszać po naszym ciele, że mamy naprawdę małe szanse na to, by je poczuć. W dodatku wcale im się nie śpieszy i mija wiele godzin, zanim znajdą odpowiednie miejsce, by wbić się w nie swoim aparatem gębowym. Nic więc dziwnego, że są wstanie dotrzeć na naszą głowę. Aktywność kleszczy zaczyna się w marcu oraz kwietniu i trwa nawet do końca listopada, kiedy to następują pierwsze mrozy. Wtedy to kleszcze chowają się pod opadłymi liśćmi oraz w ściółce leśnej, gdzie mogą bez problemu przeczekać zimę. W miastach pojawiają się jednak także zimą, kiedy tylko temperatura powietrza wyniesie więcej niż 5*C. Trzeba więc na nie uważać, ponieważ są naprawdę bezwzględnymi stworzeniami. Jak wspomniałem wcześniej, kiedy znajdą odpowiednie miejsce na ciele ofiary, wówczas wbijają swój aparat gębowy w jego głąb i zaczynają wysysać krew. No właśnie i co wtedy?
Oczywiście jak najszybciej należy go usunąć z ciała. Pytanie tylko jak to zrobić? Zacznijmy od tego, że absolutnie nie wolno niczym smarować kleszcza, przypalać go zapałką ani w jakikolwiek sposób zgniatać i wyrywać metodą “na chama“. Takie działanie spowoduje, że kleszcz zacznie się “dusić” i wypróżniać całą swoją zawartość, prosto do naszego organizmu. Kleszcza trzeba złapać pęsetą (bądź specjalnymi szczypczykami, które można nabyć u weterynarza) jak najbliżej głowotułowia i zdecydowanym, ale delikatnym ruchem wyciągnąć go z ciała bez zbędnego kręcenia nim na prawo i lewo. Jeśli w ciele zostanie jakikolwiek fragment głowotułowia, bezzwłocznie trzeba go usunąć lub udać się do lekarza. Po tej czynności, warto przez jakiś czas uważnie obserwować miejsce w którym tkwił. Jeśli pojawi się jakiś obrzęk, zaczerwienienie lub pierścień wokół miejsca ukąszenia, wtedy natychmiast trzeba się z tym udać do lekarza. Im szybciej kleszcz zostanie usunięty, tym mniejsze ryzyko zarażanie się groźnymi chorobami, a w swym arsenale ma ich całkiem sporo: dur powrotny, Gorączka plamista Gór Skalistych (to ci dopiero nazwa), gorączka Q, babezjoza, ehrlichioza (też mam kłopot z wymówieniem), tularemia oraz wszystkim znane i bardzo nielubiane kleszczowe zapalenie mózgu. No i oczywiście borelioza. Te dwie ostatnie są najgroźniejsze, zwłaszcza borelioza, gdyż do tej pory nie wynaleziono na nią szczepionki, a jeśli zbyt późno udamy się z nią do lekarza, jej wyleczenie może być wręcz niemożliwe. Nie będę się rozpisywał o tych chorobach, bo i też informacje o nich można znaleźć w internecie. Tym bardziej, że nie tylko kleszcze mogą dać się człowiekowi we znaki.
Owady
Muchówki
Chyba najbardziej znienawidzona grupa owadów ze wszystkich. Komary, meszki czy bąki naprawdę potrafią uprzykrzać życie. Zacznijmy może od tych pierwszych.
Komary (Culicidae). – Paskudne stworzenia, choć tylko niektóre z nich wysysają ludzką krew. Najbardziej kąśliwe wobec nas są przedstawiciele rodzajów:
– Aedes (nazywane doskwierami), czyli to te duże, leśne komary z biało kropkowanymi nogami.
– Culex (np. komar brzęczący), czyli najbardziej popularne z nich wszystkich, chętnie wpadają do naszych domów, ale pojawiają się też nad podmokłymi łąkami czy leśnymi polanami.
– Culiseta, czyli największe z wymienionych komarów… podobne do doskwier, też mają jasne plamki na nogach.
– Anopheles (widliszki), czyli komary zdolne przenosić zarodźca malarii. Na szczęście u nas jest za zimno na rozwój tych pierwotniaków, ale w przed wojną i kawałek po niej występowała na południu kraju.
Kłują jedynie samice, ponieważ to im potrzebna jest krew, aby móc się rozmnażać. Spotkać je można praktycznie wszędzie. Najwięcej żyje ich nad różnymi zbiornikami wodnymi np. nad jeziorami, stawami, ale także w lasach zwłaszcza zacienionych, gdzie naprawdę potrafią dać się we znaki. Wtedy nie pomaga praktycznie nic. Środki odstraszające komary działają krótko i niedokładnie (nawet sławny DEET), gdyż zawsze jakaś grupka samic w końcu się odważy i zaatakuje miejsce, którego nie pryskaliśmy, lub gdzie środek przestał działać. Nie pomaga też zabijanie pojedynczych osobników, ponieważ są jak hydra: zabij jednego a na jego miejscu pojawią się trzy następne. Tak naprawdę w takich wypadkach ukąszenia są nieuniknione. Jedyne co nas może pocieszyć to fakt, że nasze, rodzime komary nie przenoszą żadnych chorób, a ich ukłucia nie są groźne dla zdrowia. Nie sądzę jednak, by ta informacja poprawiła humor tym, którzy wracają pogryzieni z leśnych wycieczek. Sam co rusz to przeżywam i to za każdym razem, kiedy tylko idę do lasu fotografować owady. Są jednak krwiopijcy, których ukąszenia mogą być dla nas znacznie poważniejsze w skutkach.
Mustyki (Simulium spp.) – popularnie zwane meszkami, są nieco mniejsze niż komary, jednak ich ukąszenia potrafią być znacznie boleśniejsze, zaś organizm może zareagować na ich ślinę poważnym uczuleniem. Najliczniej fruwają w pobliżu zbiorników wodnych, gdzie rozwijają się ich larwy, podobnie zresztą jak komary. Tworzą niekiedy większe chmary niż te ostatnie, co sprawia, że są dużo bardziej niebezpieczne dla ludzi i zwierząt. Należy na nie szczególnie uważać, podobnie jak na meszki z rodziny Creatopogonidae, które są znacznie mniejsze niż mustyki, lecz ich ukąszenia są nie mniej bolesne i potrafią być równie dokuczliwe.
Bąkowate (Tabanidae) – i te muchówki bywają dokuczliwe, jednak w przeciwieństwie do omawianych wyżej, atakują pojedynczo, bądź w liczbie kilku osobników. Są to duże owady. Bąk sudecki (Tabanus sudeticus) na ten przykład, to jedna z największych polskich muchówek (osiąga ponad 2,5 cm). On jednak rzadko rusza ludzi. Zdecydowanie bardziej woli duże zwierzęta takie jak krowy czy konie. Nas najczęściej atakują najmniejsi przedstawiciele tej rodziny:
Ślepaki (Chrysopes spp.) – te gatunki wyjątkowo mocno dają się nam we znaki. Często przylatują do nas w upalne, wręcz parne dni. Wtedy też chętnie siadają nam na głowie czy ramionach, bo i w te miejsca lubią kąsać najchętniej. Silna kłujka tego owada z łatwością wbija się w ciało, co jest wyjątkowo bolesne, a powstała ranka może długo krwawić. Ślepak jest bardzo charakterystyczny, ma jaskrawo żółto-czarne ubarwienie, zaś jego oczy są jasnozielone, czyli z wyglądu bardzo atrakcyjne.
Jusznica deszczowa (Haematopota pluvialis) – zwana potocznie “końską muchą” bywa jeszcze bardziej dokuczliwa niż ślepaki. W odróżnieniu od nich atakuje jednak nie tylko górę, ale właściwie całe ciało, zaś jej ukąszenia są nie mniej bolesne. Jusznice są podobnych rozmiarów co ślepaki (mierzą około 8-12 mm), jednak w odróżnieniu od nich, są ubarwiona szaro, choć ich oczy również są kolorowe, bo zielono-fioletowe. Także one chętnie latają w parne dni, często tuż przed burzami. Atakują niemal bezszelestnie, zaś kiedy tylko wyczują nasze wrogie zamiary, natychmiast odlatują, przez co trudno je ukatrupić. Podczas naszych przechadzek po łonie natury, należy na nie szczególnie uważać i absolutnie nie lekceważyć, gdyż ukąszenie choćby jednego takiego delikwenta, może całkowicie zepsuć nam humor w czasie ich trwania.
Z większych bąków, chętne na naszą krew bywają przedstawiciele rodzaju Hybomitra. Z wyglądu przypominają te z rodzaju Tabanus, ale są od nich mniejsze (mają niecałe 2 cm). Atakują pojedynczo lub w liczbie kilku sztuk, zwłaszcza na leśnych ścieżkach. Są większe niż ślepaki czy jusznice więc i ich ukąszenia są boleśniejsze. Warto więc na nie uważać.
Strzyżak jelenica (Lipoptena cervi) – owad ten, to specyficzny gatunek muchówki. Jeśli bowiem spojrzymy na niego po raz pierwszy, z łatwością możemy go wziąć za kleszcza. W przeciwieństwie do niego, strzyżak ma jednak sześć nóg (jak na owada przystało), a także skrzydła. Te ostatnie jednak służą mu bardzo krótko. Kiedy tylko usiądzie na żywicielu, te odłamują się od jego ciała, sam zaś pośpiesznie szuka jakiegoś miejsca, by wbić się w ciało i zacząć ssać krew. Często lata w niewielkich rojach, które tworzy w punktowych miejscach, w lasach różnego rodzaju. Muchówki te, są bardzo dokuczliwe. Kiedy przyczepią się do ciała, ciężko jest je od niego odczepić i rozgnieść. ich ciało to w końcu jeden, mocny, chitynowy pancerz, który jest ich ważnym przystosowaniem do pasożytniczego trybu życia. Innym są pazurki na odnóżach, za pomocą których potrafią się nieźle wczepić w skórę lub we włosy. Owady te atakują głównie zwierzęta leśne (sarny, jelenie, łosie), natomiast nasza krew wyraźnie im nie smakuje, dlatego rzadko nas kąsają. Nie mniej, już sama ich liczna obecność potrafi być nieprzyjemna, więc lepiej szybko opuścić zasiedlane przez nie miejsce, kiedy tylko się na takie trafi.
Pluskwiaki różnoskrzydłe
Z kąsających gatunków to przede wszystkim pluskwiaki wodne. Nie są one jednak krwiopijcami jak muchówki, lecz drapieżnikami. Polują w odmętach stawów, rzek i jezior na wodne owady i inne stworzenia które tam żyją. Natura wyposażyła je w silne aparaty gębowe, oraz jad, za pomocą którego mogą śmiało polować nawet na większe od siebie ofiary. Czasami możemy się na nie natknąć w dość nieprzyjemny sposób, np. poprzez nadepnięcie bosą stopą na któregoś z nich, gdy brodzimy po płytkiej wodzie. Tam często ukrywają się płoszczyce szare (Nepa cinerea), które pośród szczątków roślinnych, czają się na wodne stworzenia. Kiedy taką nadepniemy, może nas naprawdę boleśnie ukłuć, więc zdecydowanie lepiej odpuścić sobie wędrówkę po bardzo płytkich wodach. Z innych wodnych pluskwiaków, groźny może być chociażby pluskolec pospolity (Notonecta glauca), czy żyrytwa pluskwowata (Ilyocoris cimicoides). Te jednak mogą nas ukąsić tylko, jeśli złapiemy któregoś z nich do ręki. Na lądzie natomiast, boleśnie może nas ukąsić jakiś przedstawiciel rodzaju srogoń (Rhynocoris spp.), lub zajadek domowy (Reduvius personatus). Podobnie może nas „dziabnąć” maleńki dziubałek (rodzaj Anthocoris) jednak i one nie zrobią nam nic złego, jeśli nie będziemy ich brać do ręki.
Błonkówki
Tutaj mamy przede wszystkim żądłówki, a więc osy, pszczoły i mrówki. Każde z tych stworzeń może nas zaatakować, jeśli wejdziemy mu w drogę i staniemy się dla niego zagrożeniem. Osy, a wśród nich także szerszenie, potrafią naprawdę boleśnie żądlić. Należy jednak pamiętać, że robią to wyłącznie w obronie własnej. Uważać należy zwłaszcza na osy. Są ciekawskie więc często podlatują do ludzi, a ci histeryzując na ich widok, mogą je sprowokować do ataku. Dlatego właśnie, należy zachować wobec nich spokój i pod żadnym pozorem nie drażnić, gdyż może to być bardzo przykre w skutkach.
Szerszenie są znacznie mniej dokuczliwe niż osy, rzadko też interesują się ludźmi. Najczęściej po prostu przefruwają w pobliżu nas, bądź zajmują się swoimi sprawami (np. żywią się opadłymi owocami, bądź zeskrobują korę z drzew, by wykorzystać ją do budowy gniazda). Wyjątek stanowią sytuacje, gdy owady te znajdują się w pobliżu gniazd. Wtedy zarówno osy, jak i szerszenie, mogą zaatakować, jeśli uznają, nas za zagrożenie. Ich użądlenia nie są jednak niebezpieczne, poza kilkoma wyjątkami: użądlenia we wrażliwe miejsce (okolice gardła i jamy ustnej) i osób uczulonych na ich jad (w ich przypadku niezbędna jest fachowa pomoc medyczna).
Podsumowując: osy, a także pszczoły, bo i ich się to tyczy, nie będą dla nas zagrożeniem, jeśli zachowamy wobec nic spokój i zdrowy rozsądek (wszelkie panikowanie, machanie rękami czy krzyczenie stanowczo odradzam).
Inne błonkówki także mogą nas boleśnie użądlić. Chociażby mrówki z rodzaju Myrmica (popularnie zwane czerwonymi mrówkami). Cała reszta, jak smukwa okazała (Scolia hirta), której użądlenie jest opisywane jako wyjątkowo nieprzyjemne (choć sam owad nie jest agresywny), to owady znacznie rzadziej widywane, więc nie ma powodów by zaprzątać sobie nimi głowę.
Wiele innych owadów może nas boleśnie ugryźć, choć nie mają żadnych jadów czy zatrutych ślin, lecz po prostu silne żuwaczki. Chodzi tu np. o duże chrząszcze z rodziny biegaczowatych (Carabidae) czy kózkowatych (Cerambycidae), lub też duże pasikoniki. Nawet i one nie zrobią nam jednak żadnej krzywdy, jeśli nie będziemy ich zaczepiać i właśnie to najlepiej sobie wziąć do serca.
Musze potwierdzic ze topik dosc mocno gryzie, i bol utrzymuje sie dlugi czas, natomiast czlowiek daje sobie z tym rade, nie powoduje to zadnych innych nastepstw. Natomiasy pluskolec kiedys mnie dziabnal, i o ile chyba jadu nie ma, to moze dosc gleboko sie wbic 🙂 Slad mi zostal na kilka dni, a samo ukaszenie bylo bardzo bolesne:)
Pluskolec jak najbardziej ma jad,i przez to właśnie to ukąszenie jest bardzo bolesne, mnie na szczęście nigdy nie ukąsił, choć nie raz go widziałem i nawet hodowałem w akwarium 😀
przekazuję uwagę, co do łacińskich nazw pluskwiaków różnoskrzydłych – prawidłowe nazwy to Notonecta glauca (nie gluca) oraz Ilyocoris (nie Ilycoris) cimicoides. Autor artykułu mógłby również zamiast zdjęcia larwy Nepa cinerea dodać zdjęcie dorosłego osobnika.
Ok, poprawiłem literówki w nazwach, ale zdjęcie Nepa cinerea nie przedstawia larwy, tylko imago świeżo po przeobrażeniu się więc, nie widzie powodu zmieniać (a na blogu jest też artykuł dotyczący tego gatunku z innymi zdjęciami).
Witam. w zeszłym roku będąc w górach w 2ch miejscach ugryzły mnie owady przypominające szarego konika polnego. bolało jak cholera a opuchlizna gorąca i twarda o średnicy około 5-6cm utrzymywała się prawie tydzień przy kompresach z octu. a w tym tygodniu w mojej miejscowości pod szpitalem znajdującym się w obrębie lasu znów taki konik” mnie ugryzł ale w dłoń. tym razem nie ma opuchlizny ale jest ból i swędzi jak nie wiem. co to mógł być za owad ?
Po ugryzieniu osy spuchło mi całe oko i nie wiem co zrobić…
Proponuje skontaktować się z lekarze, to najlepsze rozwiązanie 😉
Ja bardzo uważam z owadami, jak na razie żądliły mnie kilkakrotnie osy,po części z mojej winy, a po części z winy owadów. Największe mam problemy wtedy gdy osa krąży wokół z zamiarem wylądowania na mnie. Obawiam się ją odpędzić ręką, dlatego po prostu odchodzę, a ona leci za mną. Raz gdy na mnie usiadła, to się ześlizgnęła i zniknęła mi z oczu, a kilka minut później zostałam przez nią użądlona, a prawie się nie ruszałam. Dlatego nie wiem jak nie pozwolić na sobie usiąść osom…
Mnie ugryzł 3 razy szerszeń. 1 Jak otwierałem garaż rozwaliłem gniazdo i bam. 2 Wlałem woddę do dziury w ziemi szerszeni i bam. 3 Tym razem jak
wchodziłem na strych za szafą był kokon i bam.
Jeśli chodzi o środki przeciwko komarom to o ile faktycznie ciężko jest (nie da się(?)) kupić dobrego środka, to bardzo dobrze działa nasmarowanie odsłoniętych części ciała liśćmi wrotyczu pospolitego (http://pl.wikipedia.org/wiki/Wrotycz_pospolity), roślina jest łatwo dostępna, a naprawdę skutecznie odstrasza owady, polecam 🙂
od dłuższego czasu poszukuje owada który regularnie gryzie mojego męża. Wykluczyliśmy juz osy, mrówki, komary i inne popularne stwory. w miejscu ugryzienia widać dwa punkty rozstawiane ok. 1cm , czasami mniej. Po jakims czasie pojawia sie spora opuchlizna a miejsce ukąszenia sączy się. Oczywiscie te objawy to może byc efekt alergii ale widziałam na necie kilka zdjec podobnych zmian – wszystkie spowodowane przez tajemniczego osobnika.
Dzieje sie tak najczęściej podzas koszenia traw lub w lesie ale w domu tez sie zdazyło. Zapewne przycisnięcie stwora spowodowało atak. Stawialismy na pajaki ale już sama nie wiem… albo coś o sporyh szczękach albo żądlące kilkakrotnie … help pliiisss:)
To moze byc pluskwa domowa inaczej bed bag
JA mam ten sam problem, najczęściej gdy budzę się rano na dłoni mam ślad ukąszenia, o takim samy rozstawie śladów. Dziś gdy się obudziłem miałem ślad w okolicy pachwiny, tylko że dodatkowo miejsce to spuchło a w miejscu wkucia są bordowe kropki.
Mi również się to przytrafiło, dwukrotnie. Za pierwszym razem pozostało zagadką na kilka lat, aż do drugiego razu. Obudziłem się w łóżku czując wyraźne kłucie i swędzenie w miejscu na boku, oraz niewielki obrzęk. Oglądając to miejsce zauważyłem znajomo wyglądające dwie bordowe plamki. Spojrzałem na łóżko i zauważyłem zgniecionego pająka kątnika. Zagadka się rozwiązała.
Ze wszystkich żądłówek, z których jadem miałem okazję się spotkać stanowczo złotyvmedla w kategorii „najboleśniejszego ukłucia” przyznałbym klecance rdzaworożnej (Polistes dominula). Nic innego szerszeń czy poczciwa pszczoła nie bolało tak jak klecanka.
kilka dni temu, mimo, że to już listopad zostaliśmy z żoną zaatakowani przez strzyżaka jelenicę. Ja miałem tylko kilka ukąszeń, żona ok 30! Bolesne, nieprzyjemne, swędząco-bolesne! Dziadostwo wyjątkowe, żona jeszcze w domu z własnych ubrań naliczyła 28 osobników! Najgorzej miała we włosach! kilkanaście ukąszeń na skórze głowy. Ja nieco mniej bo łysy jestem w naturalny sposób! 🙂
Dwa dni temu zostałem ukąszony przez Topika – o dziwo, pająk przez kilka miesięcy przebywał poza środowiskiem wodnym a mianowicie w mojej pływającej czatowni, której od wczesnej wiosny do lata używam do fotografowania ptaków wodnym – w tym okresie cały czas schowana jest w szuwarach – stąd pewnie obecność pająka w niej. Przenosząc ją na zimę do szopy poczułem nagłe pieczenie a chwilę później Topika pod siatką maskującą przykrywającą czatownię. Ukąszenie porównywalne do ukąszenia pszczoły ale opuchlizna i stan zapalny utrzymywał się przez kilka godzin (po ukąszeniach pszczół i błonkówek nie mam żadnych poważniejszych śladów poza pieczeniem) , a do teraz czyli już ok 72 godziny po ukąszeniu czuję dość mocne swędzenie i niewielki stan zapalny.
Witam ostatnio na działce spotkałam Tygrzyka paskowanego czy powinnam się obawiać dodam że na działce są dzieci oraz pies